[WYWIAD] Sara Jaroszyk: Wiem, czego chcę od życia!

Silna osobowość, która tworzy swój świat muzyki, gdzie panują łagodne dźwięki. Życie Sary Jaroszyk to ciekawa mieszanka dwóch światów, stworzonych z niebanalnych elementów. Sprawdź jej zapowiedź nowego albumu ”Światłocienie”, którego premiera odbędzie się już na początku 2018 roku!

Silna osobowość, która tworzy swój świat muzyki, gdzie panują łagodne dźwięki. Życie Sary Jaroszyk to ciekawa mieszanka dwóch światów, stworzonych z niebanalnych elementów. Sprawdź jej zapowiedź nowego albumu ”Światłocienie”, którego premiera odbędzie się już na początku 2018 roku!

Na początku 2018 roku pojawi się twój nowy album. Jesteś młodą piosenkarką, która jest na początku swojej muzycznej drogi. Jak odpowiedziałabyś na pytanie: Kim jest Sara Jaroszyk?

Sara Jaroszyk to przede wszystkim wokalistka i songwriterka, bo sama pisze swoje teksty i muzykę. Jest trochę taką ”Zosią Samosią”. Lubi być niezależna i mieć nad wieloma sprawami kontrolę. Nie jest tak we wszystkich kwestiach. Ale za większość swoich spraw jestem odpowiedzialna sama. Taka postawa nie zawsze jest dobra, czasami okazuje się, że to zbyt wielki ciężar. Wszystkie kwestie graficzne, ogarnięcie mediów społecznościowych, znalezienie pomysłu na teledysk, dobór stylizacji… I w tym wszystkim musisz też znaleźć czas na część twórczą, musisz się odnaleźć w roli artystki. Połączenie tych dwóch światów bywa czasem rzeczywiście trudne.

No dobrze, a jak już masz swój pomysł i trochę zastanawiasz się nad tym, czy to jest dobre rozwiązanie… To, kim jest osoba, którą pytasz o ocenę?

Zawsze konsultuję swoje pomysły z pewną grupą osób. Jedną z nich jest moja mama, która nie zawsze jest obiektywna… (śmiech). Ale Konrad – mój chłopak, zawsze potrafi spojrzeć na to obiektywnie i doradzić mi coś lepszego, jeśli widzi jakieś słabe punkty w mojej propozycji.

Pochodzisz z rodziny, gdzie ta praca z muzyką nie była czymś obcym. Jak zareagowali Twoi rodzice na wiadomość, że ich córka też chce wejść do świata muzyki? Nie było tekstów w stylu: ”Dziecko, no co ty?! Wybierz sobie inny zawód! Dobrze wiesz, że w tym świecie nie jest łatwo się utrzymać…”.

No właśnie nie! To jest zaleta wychowywania się w rodzinie muzyków. Ja od rodziców nie usłyszałam: ”Dziecko, co ty tam wymyślasz…”, bo sami wiedzą, jak pasja jest ważna. Oni są świadomi tego, że jeśli ktoś kocha muzykę i czuje, że to jest jego droga, to należy taką osobę wyłącznie wspierać w drodze do realizacji marzeń. Cieszę się z tego, że mam od nich i całej mojej rodziny to wsparcie. To okazuje się bardzo pomocne w tej pracy.

,,Sara Jaroszyk to przede wszystkim wokalistka i songwriterka, bo sama piszę swoje teksty i muzykę. Jestem trochę taką ”Zosią Samosią”. Lubię być niezależna i mieć nad wieloma sprawami kontrolę. Nie jest tak we wszystkich kwestiach”.

Byłaś gwiazdą programu dla dzieci w telewizyjnej Jedynce. Jak ty wspominasz ten etap?

Nie wiem czy można powiedzieć, że byłam ”gwiazdą”, absolutnie się tak nie czułam. Miałam po prostu to szczęście, że zostałam zaproszona do nagrania płyt z piosenkami dla dzieci z tego programu. Razem z Weroniką Grzesiewicz i Ludmiłą Szulińską pod czujnym okiem Marka Bychawskiego nagrałyśmy trzy płyty pod szyldem ”Wesołe podwórko”. Byłam wtedy w podstawówce, a dla takiego dzieciaka to było naprawdę ciekawe doświadczenie. Studio nagrań, Ci wszyscy ludzie, którzy tam pracowali… – to naprawdę zrobiło na mnie wielkie wrażenie.

I tej małej dziewczynki nie przeraziło to, ile pracy trzeba włożyć w nagranie jednej płyty?

Nigdy nie byłam przerażona. Świat muzyki od zawsze był dla mnie czymś, co mnie bardzo ekscytuje. Byłam szczęśliwa – od dziecka wiedziałam, że chcę tworzyć muzykę.

I teledyski! Widziałam teledysk twojego autorstwa do ”Still Us”. Sama stworzyłaś dla siebie teledysk, a wiem, że montaż nie należy do najłatwiejszych rzeczy na świecie…

Przygodę z tymi własnymi filmikami rozpoczęłam już nawet dobrych kilka lat temu. Mam gdzieś jeszcze zachowane nagrania, które nie ujrzały światła dziennego. Ze stworzeniem klipu do ”Still Us” było już bardziej profesjonalnie, kupiłam specjalny program i zaczęłam coś ”kleić” po swojemu. Muszę też podkreślić, że jestem kompletnym amatorem, jeśli chodzi o tworzenie teledysków. Robię je, podobnie jak w przypadku muzyki, całkowicie instynktownie. W “Still Us” jest trochę zdjęć mojego autorstwa, ale przeważająca większość materiałów pochodzi od zdolnych i dobrych ludzi, którzy udostępnili je w internecie i pozwolili na ich legalne wykorzystanie. Moje zdjęcia pochodzą z Norwegii, jest też kilka ujęć podwodnych, kręconych przez moją mamę na basenie (śmiech).


Czy ty jesteś taką miłośniczką podróży? Czy raczej takie wypady zdarzają ci się tylko sporadycznie?

Oj tak, kocham podróże. Na pewno raz w roku muszę gdzieś wyjechać by zaspokoić swoją potrzebę odkrywania nowych miejsc 🙂 Miałam to szczęście, że od dziecka często podróżowałam z rodziną, to oni zaszczepili we mnie miłość do podróżowania.

Jakie było najpiękniejsze miejsce, które udało ci się zobaczyć do tej pory?

Ciężko zdecydować się na jedno, jest ich tak wiele. Pierwsze co przyszło mi do głowy to Teksas, pewnie ze względu na ludzi, których tam poznałam i wspomnienia, które się z tym wiążą. Pamiętam, jak razem z Konradem i jego przyjacielem Jakiem, leżeliśmy na dachu auta, była noc, dookoła kompletnie pustkowie… a my obserwowaliśmy gwiazdy, które zdawały się otaczać nas ze wszystkich stron. To było cudowne uczucie! Nigdy nie zapomnę tego widoku.

,,Ja od rodziców nie usłyszałam: >>Dziecko, co ty tam wymyślasz…<<, bo sami wiedzą, jak pasja jest ważna. Oni są świadomi tego, że jeśli ktoś kocha muzykę i czuje, że to jest jego droga, to należy taką osobę wyłącznie wspierać w drodze do realizacji marzeń. Cieszę się z tego, że mam od nich i całej mojej rodziny to wsparcie. To okazuje się bardzo pomocne w tej pracy”.

Niedługo wyruszysz w nową muzyczną podróż, bo w przyszłym roku pojawi się twoja nowa płyta. ”DNC” to singiel, który zapowiada twój nowy krążek. Przy tym teledysku już nie pracowałaś sama…

W tym wypadku pracowałam już z bardzo profesjonalną ekipą. Wreszcie poczułam się komfortowo – tym razem to nie ja musiałam nad wszystkim czuwać. Teledysk do ”DNC” jest taneczny, nawet sama odważyłam się w nim zatańczyć. Formuła teledysku powstała dość błyskawicznie, praktycznie po samym napisaniu tej piosenki.

To była pierwsza przygoda z tańcem? Czy już gdzieś wcześniej zdarzało ci się chodzić na jakieś profesjonalne zajęcia?

Tak się składa, że to nie był pierwszy raz. Mama kiedyś zapisała mnie na zajęcia taneczne. Pamiętam, że już jako dziecko uczęszczałam na profesjonalne lekcje. Kochałam tańczyć, jeździć na obozy taneczne… A kiedyś nawet występowałam na jakichś zawodach, więc mogę śmiało stwierdzić, że to nie był mój debiut.

Przy tworzeniu choreografii korzystałaś z czyjeś pomocy?

W tym wypadku znowu zaufałam swojej intuicji i sama ułożyłam choreografię, inspirując się wieloma nagraniami moich idoli.

Czyli jednak jesteś naprawdę tą ”Zosią Samosią”!

No właśnie chyba tak! (śmiech) Sebastian Juszczyk (reżyser klipu do ”DNC”) po pracy przy teledysku powiedział mi, że też widzi we mnie taką ’’Zosię Samosię”. Podkreślił, że przy pracy do kolejnego teledysku muszę mu dać więcej pola do popisu. On też jest przyzwyczajony do tego, by mieć większą kontrolę. Ale oboje jesteśmy zadowoleni z tej współpracy, połączenie dwóch mocnych osobowości było dobrym pomysłem.

Dziewczyna o takiej mocnej osobowości tworzy tak delikatną i subtelną muzykę – ty sama tworzysz w swoim życiu takie dwa światy…

Jestem przyzwyczajona do działania w pojedynkę. Nigdy wcześniej nie miałam jakiejś ekipy ludzi, która ogarniałaby to wszystko za mnie. Musiałam o siebie walczyć i sama zadbać o to, by coś osiągnąć. Cieszę się, że tak było, bo teraz sama potrafię sobie poradzić. Pomoc jest fajna, ale gdy robisz wiele rzeczy sama, masz ogromną satysfakcję ze swojej pracy. Wiem, czego chcę od życia i zamierzam robić wszystko by to osiągnąć.

Czy uważasz, że poznanie tak wcześnie tego świata muzyki od kulis było dla ciebie dobre? Czy może dla tej małej dziewczynki było zbyt wcześnie?

Uważam, że to była dobra decyzja. Wszystko, co dzieje się w naszym życiu (nawet jeśli są to jakieś niepowodzenia) później z pewnością ma przełożenie na to, jakimi ludźmi jesteśmy w dorosłym życiu. Na szczęście moje muzyczne wspomnienia są w większości pozytywne. Jakiś czas temu wydałam samodzielnie swoją debiutancką płytę. Oczywiście nie miałam jeszcze wtedy zbyt wiele tego doświadczenia i nie wiedziałam za bardzo, w którą stronę chcę pójść. Moja pierwsza płyta miała w sobie dużo mojej niepewności. Ale bez tego, nie mogłabym przejść do następnego etapu w moim życiu. Dziś tworzę na nowo. Czuję, że bardzo się rozwinęłam, stałam się odważniejsza, zaczęłam ufać swoim wyborom. Pogodziłam się ze swoją przeszłością, a teraz cieszę się z tego gdzie jestem.

To o czym będzie kolejna płyta – już dorosłej Sary Jaroszyk?

Moja najnowsza płyta będzie nosiła tytuł „Światłocienie”. Gdyby rozłożyć to słowo na czynniki pierwsze, uzyskalibyśmy dwa kontrastujące ze sobą zjawiska. Ta dualność, kontrastowość, zacieranie pewnych granic cechuje moje utwory, przynajmniej w sferze lirycznej. Często historie, które opowiadam na płycie toczą się na granicy dwóch różnych światów, tego rzeczywistego i fantastycznego – wyjętego rodem ze świata literatury czy popkultury. W odróżnieniu od debiutanckiej płyty, w nowych utworach wcielam się w różne role, niekoniecznie mówię w pierwszej osobie.

”Moja pierwsza płyta miała w sobie dużo mojej niepewności. Ale bez tego, nie mogłabym przejść do następnego etapu w moim życiu. Dziś tworzę na nowo. Czuję, że bardzo się rozwinęłam, stałam się odważniejsza, zaczęłam ufać swoim wyborom. Pogodziłam się ze swoją przeszłością, a teraz cieszę się z tego gdzie jestem”.

Wspomniałaś o fantastyce – to dorosła Sara zatęskniła trochę za dzieciństwem?!

To niełatwe pytanie (śmiech). I tak i nie. Z jednej strony chciałabym się już kompletnie odciąć od dzieciństwa, od tego co było, co robiłam, bo wiem, że jestem na zupełnie innym etapie…  Lubię mieć poczucie zaczynania od nowa. Z drugiej strony, jednak każdy ma w sobie chyba pewną tęsknotę za dzieciństwem, a światy fantastyczne, wykraczające poza normalne, ”dorosłe” pojmowanie rzeczywistości są jego częścią. Mój następny album to z pewnością kolejny rozdział mojej przygody z muzyką w którym łączę świat rzeczywisty z tym, który poznałam, dzięki kulturze.

Rozmawiała: Małgorzata Sawa

O autorze:

Gośka Sawa
Gośka Sawa
Studiuję dziennikarstwo. Można powiedzieć, że z muzyką jestem związana od zawsze, bo urodziłam się ,,Trzynastego'', o którym kiedyś śpiewała Katarzyna Sobczyk. Uwielbiam odwiedzać Kraków. Poza muzyką, interesuję się też polityką i fotografią.