[WYWIAD] Arek Kłusowski: Mam alergię na sztuczne emocje w muzyce

Staram się być hedonistą i do granic celebruję każdy dzień – mówi Arek Kłusowski. Kim byłby, gdyby sam nie tworzył muzyki? W jakich warunkach tworzy swoje piosenki? I jak wspomina współpracę z Darią Zawiałow? Sprawdźcie naszą rozmowę artystą wytwórni FONOBO Label!

FINE TUNE: ,,Po tamtej stronie” – to tytuł twojej debiutanckiej płyty. Co może spotkać słuchacza ,,po tamtej stronie”, czyli w twoim świecie muzyki?
Arek Kłusowski: Z pewnością jest to bardzo emocjonalne miejsce. Tak się składa, że historie przedstawione na tej płycie nie są zbyt optymistyczne, ale każda z nich pozostawia na końcu pewną nadzieję… Długo czekałem na ten stan – kiedy mogę śmiało powiedzieć, że uporałem się z jakimiś moimi demonami i wreszcie mam możliwość realizować się zawodowo. Dlatego obecny etap określam jako utęskniony stan pogody ducha.

Czy w dzień po premierze sprawdzałeś reakcje fanów?

To raczej robił Michał, mój promotor w wytwórni. Ja bardziej stresowałem się jeszcze przed premierą. Po wszystkim miałem już zbyt wiele zajęć na głowie i jakoś na to nie było już czasu. To, co tworzę, zawsze budziło skrajne emocje. Spodziewałem się więc fali negatywnych komentarzy. Ale ze strony odbiorców – nawet tych, którym moja muzyka nie przypadła do gustu – udało mi się trafić na opinie pozbawione pogardy wobec tego, co zaprezentowałem.

Co bardziej napędza cię do tworzenia muzyki: chwile w samotności czy momenty, kiedy otaczasz się ludźmi, a ich historie mogą pobudzać cię do tworzenia?
Z jednej strony czuję się trochę jak socjopata, ale z drugiej, bardzo lubię ludzi. Uwielbiam poznawać ciekawe charaktery – takie, od których mogę się czegoś istotnego nauczyć. Natomiast tak naprawdę zazwyczaj mam wenę, kiedy jest mi cholernie źle i dlatego większość piosenek stworzyłem właśnie w takich trudnych momentach mojego życia.

Czyli jednak – tak jak w większości przypadków – można powiedzieć, że samotność i smutek jest tym motorem, który napędza cię do tworzenia?
No tak, w sumie to nawet czasami zdarzają mi się takie wypady na miasto w pojedynkę – mam wtedy zupełnie czas tylko dla siebie. Z tych ,,spotkań ze sobą” wysyłam sam sobie wiadomości z tekstami piosenek. Wcześniej tymi skrawkami fraz w SMS-ach bombardowałem moich znajomych… Pamiętam, jak pewnego razu wysłałem do mojego kolegi tekst, który mniej więcej dotyczył zdrady, było w nim coś w stylu: ,,Nie wiem, jak poradzę sobie z tą myślą”. On oczywiście nie wiedział kompletnie, o co mi chodzi i przerażony odpisał: ,,Arek, wszystko ok?”.

Na twojej płycie znalazła się piosenka zatytułowana ,,Rocznik 92”. Każdy rocznik ma swoich idoli – jakich miał twój?
To zależy, jak na to spojrzysz. Akurat ja nie miałem idoli wśród ludzi, którzy byli popularni. Moim największym idolem był dla mnie mój tato. Traktuję go jak superbohatera, ponieważ pomimo trudnego dzieciństwa, osiągnął tak wiele. A najbardziej w tym wszystkim zaskakujące jest to, że tak bardzo różnimy się w tak wielu kwestiach.

Co ci powiedział po przesłuchaniu płyty?
Oczywiście zareagował jak większość rodziców na jakieś osiągnięcia swoich dzieci… Bardzo mu się spodobała, był wzruszony. Walczyłem przez pięć lat, żeby wydać ten materiał, więc być może skumulowały się w nim emocje z tego potwornie długiego oczekiwania i stąd taka reakcja.

To materiał czekał aż tak długo?
No właśnie on co jakiś czas podlegał modyfikacji… Dostawałem od losu w dupę i byłem tak płodną artystycznie osobą, że pisałem te piosenki jak szalony. Spokojnie, z każdego roku, mogłem nazbierać tych kawałków na osobny album. Owszem, mam trochę poczucie straconego czasu. Ale jednocześnie czuję, że tym razem trafiłem na świetną wytwórnię i dobrych menadżerów. Teraz chcę jak najszybciej nadrobić ten czas bezczynności autorsko-artystycznej – nie chcę, żeby życie mi uciekło.

Chyba ostatnio często myślisz o przemijaniu…
Oczywiście, że tak! Mówię sobie:,, Cholera, skoro ja teraz mam takie myśli, to co będzie, jak pojawi się czterdziestka na karku?! Będę już odliczać dni do śmierci?!” (śmiech). Dlatego staram się być hedonistą i do granic celebruję każdy dzień.

To pomyśl, co mogą powiedzieć osoby po siedemdziesiątce?
Właśnie ostatnio rozmawiałem na ten temat z moją babcią i mówię do niej: ,,Babciu, idź na jakąś dyskotekę, poderwij jakiegoś dziadka w Anonsach – zacznij żyć! Ty cały dzień siedzisz w domu i bez przerwy oglądasz telewizor – zmień coś! Może chociaż pojedź na jakąś wycieczkę”. A ona mówi: ,,To już za późno na takie zabawy… Jestem za bardzo zmęczona życiem”. Dla mnie to było zaskakujące, że życiem można się tak po prostu zmęczyć.

Istnieje dla ciebie jakieś tabu w muzyce?
Zupełnie nie! Jestem typem kosmopolity, mam pokojowe nastawienie do świata. Ale nie boję się też odpowiedzialności za swoje słowa.

Piosenka z kontekstem politycznym nie stanowiłaby dla ciebie jakieś bariery?
To zależy. Obecnie nie czuję takiej potrzeby, by ingerować swoją twórczością w te rejony. Ale w przyszłości, kto wie?

Czego szukasz na polskim rynku muzycznym?
Ludzi, którzy są do bólu autentyczni, którzy są ,,wybrudzeni” przez życie… I widać to zarówno po ich oczach, jak i piosenkach. Co ciekawe, na alternatywnej scenie też możemy trafić na produkt – ale to od razu można wyczuć. Wychowywałem się na takich artystkach jak Ewa Demarczyk czy Kasia Nosowska – czyli poezji śpiewanej. Dlatego mam alergię na sztuczne emocje w muzyce. Coraz rzadziej zdarza mi się chodzić na koncerty – nie chce się po raz kolejny zawodzić, zniechęcać do nowej muzyki.

Jak wspominasz współpracę Darią Zawiałow, która pomagała ci przy pracy nad twoją płytą?
Z Darią znamy się od kilku lat. To artystka posiadająca świetne wyczucie w muzyce. Zawsze, kiedy mam kłopot z pomysłami na piosenki, to zwracam się z prośbą do ludzi, którzy mają w sobie niezliczone pokłady kreatywności. A tym razem to właśnie Daria pomogła mi z kilkoma melodiami. Nie mam kompleksu, że moja płyta musi być napisana od A do Z przeze mnie. Jeśli spotykam ciekawe osobowości, to ja pragnę tego, by zechciały dołożyć swoją cegiełkę do mojego dzieła. Kocham zdolnych ludzi! Ostatnio na przykład napisałem do Mroza, ponieważ według mnie jego ostatni album jest totalnie urzekający.

Czyli jesteś otwarty na wszelkiego rodzaju współprace?
Oczywiście, że tak! Zdarzyło mi się nawet pełnić funkcję dyrektora festiwalu muzycznego. Lubię angażować się z innymi młodymi artystami w różne projekty. Czasami tak nawet sobie myślę, że gdybym nie tworzył muzyki, to mógłbym sprawdzić się w roli menadżera innych muzyków.

Na twoim albumie znalazła się też piosenka zatytułowana ,,Ally”. Kim jest osoba, której poświęciłeś ten utwór?
,,Ally” to dla mnie taki symbol zdrady. Piosenka nie przedstawia jakieś autentycznej historii. Dedykuję ten utwór osobom, bez względu na płeć, które zostały zdradzone. Dlatego ,,Ally” stał się dla mnie w pewien sposób symbolem takiego Judasza, który pojawia się czasami w życiu każdego z nas.

Czy miałeś taką sytuację, że ktoś zbyt dosłownie zinterpretował jakiś tekst?
Moja mama myślała, że utwór ,,Po tamtej stronie” jest o samobójstwie. Usłyszałem od niej: ,,Myślałam, że chciałeś się zabić”. A ja na to: ,, Mamuś, ze szczęścia chyba… Spokojnie, aż tak źle ze mną nie jest” (śmiech). Ale tak naprawdę też nie myślę zbyt często o interpretacjach swojej muzyki. Nie lubię nikogo męczyć swoją osobą i słuchać, jak ktoś mi słodzi, jaki to ja jestem wspaniały… Kiedy wracam do domu, nie mam czegoś takiego, że analizuję każdy komentarz czy też każdą recenzję. I nie mówię: ,,Jezu! Mamo, widziałaś, co oni tam napisali o mnie?!”. Kiedy jestem w domu, to skupiam się na tak zwanej zwykłej codzienności – koszę trawnik, bawię się z kurami i rozmawiam z rodziną o istotnych dla nas tematach. Dom to przystań, w której gości naturalność, dzięki której nigdy nie uderzy mi sodówka do głowy.

Rozmawiała: Małgorzata Sawa

O autorze:

Gośka Sawa
Gośka Sawa
Studiuję dziennikarstwo. Można powiedzieć, że z muzyką jestem związana od zawsze, bo urodziłam się ,,Trzynastego'', o którym kiedyś śpiewała Katarzyna Sobczyk. Uwielbiam odwiedzać Kraków. Poza muzyką, interesuję się też polityką i fotografią.